Słodko-gorzki rok.

Mija rok rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydenta Andrzeja Dudy. Pora więc zapytać o to, czy nowa władza spełniła oczekiwania swoich wyborców? Odpowiedź nie jest prosta, ale postaram się rzetelnie ocenić, co udało się zrobić, a co ciągle pozostaje w sferze pobożnych życzeń. Mówiąc krótko, był to słodko-gorzki rok.

Zgodnie z oczekiwaniami za nową władzą podążyły rzesze karierowiczów, kombinatorów i ludzi, którzy zawsze szukają fruktów i nie posiadają żadnych kwalifikacji. Niestety PiS-owi nie do końca udało się uniknąć pułapek zastawianych przez sprytnych lobbystów i pieczeniarzy. Ciągle zatem brakuje skutecznego sita odsiewającego ziarna od plew.

Pisowskie władze ciągle też nie udowodniły, że chcą ostatecznie przełamać układ, który rządził Polską po 1989 roku. Tu bowiem chodzi nie tylko o symbole, ale także o wykreowanie przemian społecznych, które praktycznie zakończą niechlubną historię oligarchicznych i kompradorskich przemian gospodarczych. Ciągle zatem wisi w powietrzu pytanie, czy elicie PiS-u wystarczy na to sił i odwagi? Ale po kolei…

Sukcesy:

Niewątpliwie największym sukcesem nowych władz jest doprowadzenie do większej czytelności przy prowadzonych przez państwo przetargach i inwestycjach. Znacząco spadł zatem poziom korupcji, a to przysporzyło skarbowi państwa sporo pieniędzy, które dotychczas trafiały do szarej strefy. Kurs na uczciwość nowych władz na pewno przynosi już pierwsze efekty i to nie tylko w dziedzinie obyczajów, ale także w sferze finansów publicznych.

Sporym osiągnięciem rządu pani Beaty Szydło jest skuteczne wprowadzenie w praktykę programu „500 plus”. Tym sposobem pieniądze, które dotychczas grzęzły w kieszeniach powiązanych z władzą aferzystów, trafiły do zwykłych obywateli. To istotna zmiana i na pewno przyniesie dobre efekty w przyszłości. To także znakomity sposób na uspołecznienie kapitału. Efekty tego programu już możemy obserwować na polskich ulicach.

Pojawiła się szansa na przezwyciężenie demograficznej zapaści, jaka coraz mocniej doskwierała polskiemu państwu w ostatnich latach. „500 plus” naprawdę działa i pozostaje nadzieja, że starczy środków w budżecie państwa, aby kontynuować ten program w następnych latach. To może przynieść tylko dobre owoce.

Na pewno sukcesem jest uporządkowanie sytuacji w polskiej armii i wokół niej. To oczywisty sukces ministra Antoniego Macierewicza. Wokół polskiej armii wreszcie zrobiło się ciszej i wojsko zaczęło odzyskiwać swój prestiż i powagę.

Wahania:

Nadal nie widać praktycznych efektów rządowego bilansu otwarcia. Minęło już dostatecznie dużo czasu, aby przed sądami stanęły osoby podejrzane o największe patologie i nieprawidłowości. Tymczasem poza byłym ambasadorem Arabskim, który notabene wodzi sąd za nos, nikt na razie nie usłyszał aktu oskarżenia.

Ugrzęzły prace nad skutecznym opodatkowaniem wielkopowierzchniowych sieci handlowych. Nie wiemy, ile udaje się ściągnąć do budżetu dzięki tzw. „podatkowi bankowemu”. Nadal nie rozwiązano problemu ogromnej przestępczości przy rozliczaniu podatku VAT, a nawet ostrożne wyliczenia wskazują, że nasz kraj traci na tym prawie czterdzieści miliardów złotych rocznie.

Ślimaczą się projekty infrastrukturalne, nadal nie widać pomocy dla młodych, która miała im ułatwić wchodzenie na rynek pracy i zakładanie rodzin.

Trwa unikanie znaczącej reformy systemu ochrony zdrowia, nad rządem wisi ogromny deficyt, powodowany przez niewydolny system ubezpieczeń społecznych.

Rzecz najważniejsza:

Nowe władze nie podjęły na razie nawet wysiłku przedstawienia wizji realnego usprawnienia systemu funkcjonowania państwa. Nadal obowiązuje więc konstytucja, która nie tylko nie ułatwia działania organów państwowych, lecz także często – poprzez nakładające się uprawnienia różnych organów – wręcz je paraliżuje. Żyjemy w kraju, w którym prezydent jest zbyt silny (dzięki mandatowi pochodzącemu z powszechnych wyborów), aby być tak słabym.

Nadal nie wiemy dokładnie, dlaczego istnieje senat, a eksperyment z jednomandatowymi okręgami wyborczymi do senatu nie przynosi znaczących efektów.

Polski system władzy posiada wmontowany w siebie mechanizm konfliktu, w momencie, gdy dochodzi do tzw. kohabitacji, czyli kiedy prezydent pochodzi z innego obozu politycznego niż premier i jego gabinet. Albo więc stawiamy prezydenta na czele gabinetu rządowego, albo też rezygnujemy z powszechnych wyborów na to stanowisko i pozostawiamy prezydenta wybieranego przez parlament. To rzecz oczywista, ale nikt – jak dotąd – jasno nie wypowiedział się o kierunku reform ustroju państwa i konstytucji.

Z takiej postawy wynika bałagan, który możemy obserwować na przykładzie dzisiejszego statusu prawnego i organizacyjnego mediów publicznych. Oto nadal działa – konstytucyjnie umocowana – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Jej funkcje poniekąd dubluje nowo powołana Rada Mediów Narodowych, a na domiar złego ciągle kompetencje właścicielskie wobec publicznego radia i telewizji wykonuje ministerstwo skarbu, które właśnie znajduje się w fazie…likwidacji.

Tak kończą się reformy przeprowadzane cząstkowo i niemrawo. Jak na razie TVP i radio publiczne nie stały się – tak jak przewidywał to ostateczny plan – jednostkami kultury, podległymi ministerstwu kultury. Są zatem nadal spółkami skarbu państwa.

Nie zmieniono także systemu publicznego finansowania tych mediów. Nadal obowiązuje przestarzały i niewygodny system poboru tzw. abonamentu, który sprawia, że media publiczne znajdują się w trudnej sytuacji finansowej.

Jak Państwo widzicie, na przykładzie jednej dziedziny można zauważyć, że najgorszą taktyką jest przeprowadzanie reform cząstkowych. Bałagan rośnie, a efektów nie przyniesie to żadnych.

Pytania o katastrofę smoleńską nadal pozostają bez odpowiedzi, rządzący skupili się bowiem na rozliczaniu swoich poprzedników, a do wyjaśnienia tragedii nie posunęliśmy się nawet o krok.

Nie najlepiej na razie wygląda także reforma służb specjalnych – sądzę po efektach, a nie zmianach personalnych.

***

Kilku ministrów już dziś wydaje się, że nie podołało swoim zadaniom. Jeszcze gorzej rzecz przedstawia się w tzw. „terenie”, gdzie kilku wojewodów po prostu sobie nie radzi, a ośrodki nowej władzy oblepiają coraz szczelniej lokalne układy i koneksje.

 

Witold Gadowski  – CZAS STEFCZYKA  nr 136 październik 2016

 

Dodaj komentarz