160 rocznica stracenia ks. Stanisława Brzóski.

 

23 maja bieżącego roku minęła 160 rocznica stracenia ks. Brzóski wyrokiem rosyjskiego sądu wojennego.

Ks. Stanisław Brzóska (1832–1865) – duchowny rzymskokatolicki, Generał i Naczelny Kapelan Wojsk Narodowych Powstania Styczniowego. Był organizatorem i dowódcą oddziału powstańczego złożonego z chłopów. Według przekazów, jego egzekucję przez publiczne powieszenie na sokołowskim rynku oglądało kilka tysięcy osób. Ksiądz Stanisław zginął męczeńską śmiercią wraz z adiutantem Franciszkiem Wilczyńskim.

Ksiądz generał Stanisław Brzóska przeszedł do historii jako charyzmatyczny dowódca najdłużej walczącego oddziału, przez wiele miesięcy nieuchwytny dla wojsk carskich. Jego stracenie, uznawane za symboliczne zakończenie insurekcji styczniowej, utrwaliło otaczającą go już za życia legendę.

W obecności kilkutysięcznego tłumu, na kilka chwil przed egzekucją, wypowiedział znamienne słowa: „Żegnajcie bracia i siostry i wy małe dziatki. Ginę za naszą ukochaną Polskę.” Jego nieustępliwa walka wzbudziła podziw nie tylko polskiego społeczeństwa, ale i żołnierzy wroga. Naród polski zapamiętał go jako ostatniego, walczącego do końca z bronią w ręku, żołnierza powstania styczniowego. Potwierdzeniem tego niech będzie cytowany niżej w całości artykuł prasowy z 17-go numeru „Dziennika Białostockiego” z 1921 r., opisujący w szczegółach ostatnie lata jego życia oraz przebieg bohaterskiej walki o niepodległość państwową tak mocno ukochanej przez niego ojczyzny:

 

W roku 1864 cisza cmentarna panowała w nieszczęśliwej ojczyźnie naszej; wszystko, co było ruchliwego, zginęło na szubienicach, w walkach z wrogiem lub wyszło na wygnanie; przestał powiewać sztandar bojowy wojsk narodowych, bo już rąk nie było do walki.

Na jedynym Podlasiu tylko trzymał się ks. Stanisław Brzóska, tocząc bój z Moskalami i do wściekłości ich doprowadzając tym, że nie mogli się pochwalić przed światem ostatecznym zdławieniem powstania.

W początku ruchu narodowego ks. Brzóska za patriotyczne kazanie do ludu w Łukowie został aresztowany i skazany na rok więzienia w kazamatach. Po trzech jednak miesiącach został uwolniony.

Gdy powstanie wybuchło, ks. Brzóska wstąpił, jako kapelan, z początku do oddziału [Walentego] Lewandowskiego, a potem do oddziału [Karola] Krysińskiego, który mu oddał pod dowództwo kilkudziesięciu ludzi. W bitwie pod Staninem [14 marca 1863 r.] Brzóska był ranny. Gdy Krysiński wyjechał do Galicji, Brzóska zebrał resztki oddziału Krysińskiego, [Władysława] Rudnickiego i [Kazimierza] Kobylińskiego, sformował oddział z 1000 ludzi i stanął na jego czele. Po wielu potyczkach, otoczony ze wszystkich stron, zmuszony był ludzi rozpuścić, ale w lasach łukowskich zorganizował drobniejszą grupkę, głównie zbiegłych z wojska  rosyjskiego żołnierzy i zaczął niepokoić załogi moskiewskie, a taką miłość i szacunek w ludzie wiejskim umiał wzbudzić, że w każdej chacie znajdował przytułek i bezpieczeństwo, a włościanie uprzedzali go o ruchach Moskali. Brzóska z oddziałkiem swym skrywał się stale w pośrodku t. zw. „błot jackich”, na wysepce, złączonej wąskim przejściem z twardym brzegiem błota, pokrytego zawsze wodą.

W październiku 1864 roku nieprzyjaciel dowiedział się o tym schronieniu i otoczył go, ale Brzóska uwiadomiony przez włościan zawczasu, wyniósł się w inne miejsce. Z Warszawy wysłano dowódcę kubańskich kozaków Zankisowa, który odznaczył się w poszukiwaniu powstańców; w całym Siedleckiem urządzono mnóstwo obław, w których brali udział spędzeni chłopi; większa część żołnierzy Brzóski schwytana została, ale dowódca ich zniknął.

Po pewnym czasie od przekupionych żydów dowiedział się porucznik Tołmasow, że Brzóska z czterema ostatnimi towarzyszami nocuje we wsi szlacheckiej Przewóski [Przewózki]. Otoczywszy wieś piechotą i kozakami, dowódca oddziału nakazał jak najściślejszą rewizję każdego domu. W ostatniej zagrodzie Kozacy zauważyli zamkniętą szopę, której właściciel nie chciał otworzyć. Rewidujący odbili zamek, ale w szopie nie znaleźli nikogo. Zauważywszy jednak, że na belkach leżą snopy, jeden z kozaków wlazł tam i zaczął kłuć snopy pałaszem, lecz w tej chwili został uderzony kolbą w głowę przez jednego z powstańców, który wyskoczył ze słomy. Kozak zleciał na ziemię, a powstańcy, dawszy ognia, wyskoczyli z szopy i pobiegli ku bliskiemu lasowi. Dowódca chciał im przeciąć drogę do lasu, lecz trafiony strzałem, upadł. Podoficer ścigał uchodzących i dwóch zabił, ale Brzóska z dwoma towarzyszami ocalał.

W marcu 1865 r. Moskale dowiedzieli się, że Brzóska ukrywa się u sołtysa pod Sokołowem. Z Warszawy wysłano znowu Zankisowa, ale najstaranniejsze poszukiwania nic wykryć nie zdołały, chociaż denuncjacja żydowska wymieniła nawet dom Bilińskiego [Ksawerego Bielińskiego]. Tam rzeczywiście przechowywał się ksiądz za podwójną ścianą. Dowiedziawszy się, że Brzóska bywał często u panny A. K., mieszkającej w Starym Dworze, żandarm zaaresztował ją; torturowana, nie mogąc znieść męczarni, wydała jego schronienie. 20 kwietnia naczelnik wojenny z 10 kozakami i dwoma żandarmami otoczył dom Bilińskiego i zaczęli rewizję. Widząc, że kryjówka jego odkryta, ks. Brzóska przywitał ich strzałem, a gdy dokonywujący rewizji zaczęli uciekać, ukazał się we drzwiach chaty z rewolwerem w ręku, a za nim adiutant jego, Wilczyński, który nabijał broń i podawał swemu dowódcy. Ciągle odstrzeliwując się, ks. Stanisław zaczął biec ku lasowi, ale nieszczęśliwie potknął się i upadł. Nadbiegł wachmistrz żandarmów, a choć Brzóska przytknął mu rewolwer do czoła, broń jednak nie wypaliła. Schwytany, ranny w rękę Brzóska, widząc niemożność dalszego oporu, oddał rewolwer żandarmowi mówiąc: „Weź go sobie na pamiątkę”.

W trzy tygodnie potem ostatni ten dowódca powstańczy wraz ze swym adiutantem zginął na szubienicy. Nawet dzienniki moskiewskie wyraziły podziw nad niezwykłą energią, charakterem i poświęceniem tego ludowego bohatera, o którym pamięć długo będzie trwać wśród ludu podlaskiego.

 

Po odzyskaniu niepodległości, w sześćdziesiątą rocznicę śmierci kapłana, w Sokołowie odsłonięto poświęcony mu pomnik. Monument stanął także w miejscu, gdzie się ukrywał. W 2008 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył duchownego pośmiertnie orderem Orła Białego, najwyższym polskim odznaczeniem.

 

927

 

925

 

 

Dodaj komentarz