ROZMOWA Z PANEM STANISŁAWEM KOCZWARĄ – INTERNOWANYM W CZASIE STANU WOJENNEGO
Bartek: Czy to był początek Solidarności?
Pan Koczwara: Po podpisaniu porozumień 31 sierpnia 1980 r. powiało wolnością. Po latach zniewolenia odzyskaliśmy małe poletko wolności, które bez ingerencji partii mogliśmy zagospodarować. W tym czasie pracowałem w Hucie Szkła w Jaśle, gdzie było zatrudnionych ok. 500 osób. Jako Kierownik Produkcji byłem również w Komitecie Założycielskim nowych związków zawodowych. Pracownicy bardzo żywo interesowali się nową propozycją. Często wśród nich przebywałem, więc podchodzili do mnie, pytali, dzielili się swoimi spostrzeżeniami i spontanicznie zgłaszali swoją przynależność do tych nowych związków. Związek ten został zarejestrowany w sądzie 10 listopada 1980 r, jego skrótowa nazwa po dziś dzień brzmi „Solidarność”. Solidarność w swojej działalności kierowała się prawdą i stąd rodziło się społeczne do niej zaufanie. Nie dysponowała ona żadnymi środkami przymusu. Z jej powodu nie popłynęła ani jedna kropla ludzkiej krwi. Pod koniec 1980 r. Solidarność liczyła ok. 10 milionów członków. Autorytet partii zbudowany na kłamstwie i przemocy legł w gruzach. Szef partii, generał Jaruzelski 5 grudnia 1981 r. zaistniałą sytuację tak ocenił : Jest to potwornie kompromitująca sytuacja dla partii, że po 36 latach sprawowania władzy trzeba jej bronić siłą”.2 W związku z tym Generał 13 grudnia 1981r. wypowiedział Solidarności wojnę – ogłaszając stan wojenny. Podczas tej wojny wykorzystano następujące siły: milicja z całym jej wyposażeniem, 80 tysięcy żołnierzy, 1400 czołgów, 9500 samochodów, 1900 wozów bojowych transporterów opancerzonych itd.3
Bartek: Jakie wspomnienia związane z wprowadzeniem stanu wojennego Panu towarzyszą?
Pan Koczwara: 13 grudnia 1981 r. była niedziela. Tego dnia około ósmej przychodzi do nas bardzo bliska znajoma, Zosia Maziarzowa i pyta, czy mamy czynny telefon, bo chciałaby zadzwonić. Podnoszę słuchawkę. Telefon jest głuchy. Była jakaś smutna, więc pytam, co się stało? W jej oczach momentalnie pojawiają się łzy i mówi: W nocy Staszka (męża) zabrała milicja. Powiedzieli, że rano wróci, a jego nie ma. Jak to się stało – pytam. Bardzo zdenerwowana opowiada: około godz. trzeciej obudziło nas głośne łomotanie w drzwi. Dzieci się pobudziły. Pierwsza myśl – złodzieje. Staszek zszedł z piętra do drzwi wejściowych na ganek. Na ganku się świeci, drzwi wyważone, a w rogu stoi milicjant, zaraz wchodzi drugi. Pada rozkaz – proszę się ubierać, jest Pan wezwany na rozmowę profilaktyczną. A na rano wrócę? – pyta Staszek. Tak – odpowiadają. Staszek ubrał białą koszulę, na głowę założył kapelusz, bo planował, że po powrocie pójdzie na mszę do kościoła. I tak w obecności żony i ośmiorga dzieci, przy głośnym płaczu tych najmłodszych (2 i 3 lata) zabierano ojca rodziny. Rozmowa profilaktyczna zakończyła się decyzją o internowaniu i osadzeniem w więzieniu w Uhercach. Przerwanie łączności trwające miesiąc i internowanie to najważniejsze operacje stanu wojennego. W tę noc zatrzymano 2873 osoby, do 22 grudnia liczba ta wzrosła do 5179, a ogółem podczas całego okresu stanu wojennego, czyli do 22 lipca 1983 r. internowano 10132 osoby.3 Tego dnia w telewizji można było oglądać tylko wystąpienie generała Jaruzelskiego i spikerów odczytujących dekrety. Mnie najbardziej utkwiło w pamięci to, ze za udział w strajku grozi kara więzienia, minimum 3 lata.
Bartek: Co się wydarzyło w drugim dniu stanu wojennego?
Pan Koczwara: 14 grudnia 1981 r. w poniedziałek o godz. siódmej przekroczyłem próg Jasielskiej Huty, jak się okazało po siedemnastu latach pracy po raz ostatni. Towarzyszyło mi niesamowite napięcie nerwowe. Jak się godnie zachować. To, że władza miała zamiar rozprawić się z Solidarnością było już wiadomo dużo wcześniej. Odpowiedzią Związku na atak miał być strajk ogólnopolski. Takiej formy ataku jednak nikt nie przewidział. Co w tej sytuacji robić? Przystąpienie do pracy to hańba, a strajk to 3 lata więzienia. Wchodzę na halę produkcyjną i widzę, że hutnicy stoją przy swoich warsztatach, ale pracy nie podjęli. Pewno czekają na moja decyzję. Przecież jestem ich przełożonym, a równocześnie przedstawicielem władzy związkowej, do której oni mnie wybrali. W tym momencie nic im nie powiedziałem. Zrozumieli, że moje milczenie jest aprobatą ich postawy. Później zaufanym osobom powiedziałem, że taką formę protestu należy utrzymać. Kierownik Zakładu polecił mi, bym namówił załogę do podjęcia pracy. Odmówiłem. Ok. godz. 13 przyjechał Dyrektor z Krosna. Jasielska Huta wchodziła w skład kombinatu Krośnieńskich Hut Szkła. Wszystkich pracowników w liczbie ok. 150 zwołano do świetlicy. Dyrektor namawiał do podjęcia pracy i przestrzegał, podając, jakie kary grożą w przypadku, jeśli załoga w dalszym ciągu nie będzie pracować. Hutnicy jednak w zdecydowany sposób argumentowali, uzasadniając przyczynę podjętego protestu. Na koniec zebrani odśpiewali pieśń „Boże coś Polskę”. Po tym spotkaniu Dyrektor zaprosił pracowników dozoru (kierowników i mistrzów) do pomieszczeń Kierownika Zakładu. Po krótkiej dyskusji padło pytanie: Kto w tym dniu pracował? Cztery osoby oświadczyły. że solidaryzowały się z załogą i nie pracowały. Trójka z nich w następnym dniu otrzymała dyscyplinarne zwolnienia. Wśród nich była mieszkanka Kołaczyc inż. Irena Idzik. Ja takie zwolnienie otrzymałem później z dniem 31 grudnia 1981 r. W tym dniu został zatrzymany i internowany przewodniczący Związku – Pan Jan Hap. Te skąpe epizody dlatego są warte zmiany, ponieważ Huta Szkła była jedynym zakładem w rejonie jasielskim, który w tym dniu odważył się zaprotestować. Warto też zaznaczyć, że w nocy 14/15 grudnia rozbite zostały strajki w dużych zakładach pracy. I tak w pacyfikacji Huty Warszawa brało udział 1182 żołnierzy, setki milicjantów, 30 czołgów, 58 wozów bojowych. Na każdego strajkującego przypadało po kilku żołnierzy i milicjantów.3
Bartek: W jakich okolicznościach Pana internowano?
Pan Koczwara: Kiedy wróciłem z „pracy” i już zbliżałem się do domu, nagle przede mną zjawia się dwóch milicjantów. Padł rozkaz: Jest pan zatrzymany. Pozwolili mi jeszcze zjeść obiad. Jadłem w milczeniu, a mój czteroletni synek cały ten czas obserwował mnie poważnie, tak jakby rozumiał grozę sytuacji. Nie pożegnałem się z nikim, nie wiedziałem być może, jak się zachować, być może nie chciałem im przysparzać bólu. Potem przetransportowali mnie jeszcze na Komendę MO w Jaśle. Tam funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa przesłuchiwał mnie przez parę godzin, po czym perfidnie oświadczył: Jest już godzina policyjna, więc muszą Pana zatrzymać na Komendzie. Tak po raz pierwszy w życiu trafiłem do więziennej celi. Była to jedna z najokropniejszych nocy. Towarzyszyła mi samotność i niepewność, co ze mną będzie. Jak poradzi sobie rodzina, kiedy mnie zamkną na trzy lata. Przecież ten
protest w Hucie może być potraktowany jako strajk. Ok. godz. 14 wyprowadzono mnie z celi do jakiegoś dużego pomieszczenia.
Tam zobaczyłem znajomych z Solidarności, między innymi profesora I LO w Jaśle, pana Mariana Matysika. Poczułem wielką ulgę. Nie jestem sam. Uznałem, że towarzystwo, w którym się znalazłem, bardziej się kwalifikuje do internowania niż do więzienia. Ta forma represji wydawała mi się mniej dokuczliwa. Potraktowano nas jak przestępców. Wykonano zdjęcia i wzięto odciski wszystkich palców. Potem w milicyjnym wozie, skuci po dwóch kajdankami, z decyzjami o internowaniu, zostaliśmy przewiezieni do więzienia w Uhercach.
Bartek: Jak Pan wspomina pobyt w Uhercach?
Pan Koczwara: Osadzono nas w pawilonie przystosowanym dla więźniów z najwyższymi wyrokami. Na czas internowania tych więźniów przeniesiono, a pomieszczeń nie zdążono jeszcze posprzątać. Umieszczony zostałem w celi dziesięcioosobowej. Jej wyposażenie to: 5 łóżek piętrowych, 10 taboretów, 1 stolik. W jednym rogu stał nieobudowany „kibel”, a w drugim umywalka. Były dwa zakratowane okna i masywne, metalowe drzwi z judaszem. Na początku dźwięk zamka przy otwieraniu i zamykaniu drzwi przez strażnika był przerażający. Na noc, dzienne ubrania trzeba było ułożyć na taborecie i wystawić je na korytarz. W ciągu dnia wyprowadzano nas na godzinny spacer. Spacernik był z boku i z góry ogrodzony kolczastym drutem. Przez cały czas pilnowali nas strażnicy. Przez głośnik puszczano nam radiowe wiadomości i więzienne komunikaty. Dotarła do nas więc informacja z 16 grudnia o pacyfikacji kopalni Wujek i śmierci dziewięciu górników. Zaraz po osadzeniu nas w więzieniu złożyliśmy do Komendanta podanie o umożliwienie korzystania z posługi duszpasterskiej w niedzielę i święta. Ponieważ nasza prośba nie została spełniona zorganizowaliśmy głodówkę. Trwała ona niewiele więcej niż jedną dobę, bo dostaliśmy zapewnienie, że 10 stycznia zostanie odprawiona Msza Św. Tym razem władza więzienna dotrzymała obietnicy. Uczestnictwo w tej Mszy Św., poprzedzone spowiedzią, było wyjątkowym przeżyciem. Wewnętrzny spokój, jaki daje spowiedź i Komunia Św. spowodował, że tego dnia w więziennej celi zapanowała radosna atmosfera. Od potowy stycznia surowe więzienne rygory zostały systematycznie łagodzone. Nie miało to jednak prawie żadnego wpływu na poprawę mojego samopoczucia. Ból wynikający z rozłąki i przerwanych więzi rodzinnych towarzyszył mi przez cały czas internowania.
Bartek: Kiedy Pana zwolniono i co potem Pan robił?
Pan Koczwara: Po 4,5 miesiąca internowania zostałem zwolniony 29 kwietnia 1982 r. Zatrudniony zostałem w Przedsiębiorstwie Produkcji Materiałów Budowlanych od 1 września 1982 r. Otrzymałem podrzędne stanowisko, z minimalną płacą. Zakazano mi kontaktu z robotnikami. Początkowo „ opiekun” ze Służby Bezpieczeństwa co parę miesięcy przeprowadzał ze mną rozmowę. Uświadamiał mnie, że jak dalej będę trwał przy tej swojej Solidarności, to może to ile się skończyć. Solidarność zaraziła wielu „bakcylem wolności”, z którego stan wojenny nie potrafił ich „wyleczyć”. Ja też starałem się uprawiać to swoje maleńkie poletko wolności. Nie podpadało to pod paragrafy, na podstawie których możliwy był areszt, więc zastosowano inną formę represji. Funkcjonariusze MO i SB dwukrotnie w latach 1983-1985 przeprowadzili w moim domu trwającą kilka godzin rewizję. Dwukrotnie też w tym czasie byłem przetrzymywany przez 48 godzin w areszcie.
Bartek: Na zakończenie proszę powiedzieć, czy Wasz wysiłek się opłacił?
Pan Koczwara: Nie ulega wątpliwości, że Solidarność miała swój wkład w odzyskanie przez Polskę wolności. To na pewno cieszy. Zagospodarowanie tej wolności od samego początku pozostawiało wiele do życzenia. Nie będę jednak tego wątku rozwijać, bo już dość „smutku” dziś wypowiedziałem, ale trudno - taka jest prawda. Chciałbym zakończyć tę rozmowę radosnym akcentem. Jestem stałym czytelnikiem Strefy Młodych. Pismo mi się podoba cieszę się, że jesteście. Gratuluję Redakcji, a szczególnie jej opiekunowi, Pani mgr Renacie Makarze i życzę, byście dalej byli nosicielami i głosicielami prawdy.
Wysłuchali : Bożek Sylwia, Maćkowiak Izabela i Żydek Bartosz.
1Rys historyczny Solidarności w Jaśle
2 Antoni Dudek „PRL bez makijażu”
3Andrzej Paczkowski „Wojna polsko- jaruzelska”
Artykuł pochodzi z gazetki wydawanej przez LO w Kołaczycach – Strefa Młodych Nr 6/Marzec 2015 r.
Całą gazetkę STREFA MŁODYCH znajdziesz na stronie:
strona LO Kołaczyce