Msza Św. w intencji zmarłych członków jasielskiej Solidarności.
Tekst kazania ks. dr Stanisława Marczaka wygłoszonego w dniu 15.XI.2015 r.
Miesiąc listopad to wyjątkowy miesiąc w polskiej historii. Wyjątkowy także w liturgii Kościoła. Ciągle słyszymy w tych dniach pytania dotyczące końcowych dziejów świata. W tym miesiącu ożywiamy także tą szczególną solidarność naszą z tymi, którzy odeszli, którzy są bogatsi od nas o przebycie śmierci. Solidarność z tymi, którzy są w niebie, albo także z tymi, którzy jeszcze muszą przeżywać okres dojrzewania do nieba, a w którym możemy skutecznie pomagać. Nasza więc obecność nie może być byle jaka, przypadkowa, taka sobie. Chodzi o jakość uczestnictwa, o jakość naszej modlitwy, o jakość naszego zawierzenia, jakość naszej nadziei i naszej miłości.
Kościół nieustannie przypomina nam, że zbliża się dzień ostateczny, dzień Pański, że trąby sądu ostatecznego brzmią coraz głośniej, coraz donośniej. A my w liturgii codziennie mówimy: głosimy śmierć Twoją Panie, ale także oczekujemy Twego przyjścia w chwale. Koniec świata to nie tylko sprawa wiary, ale także sprawa nauki. Nauka nie pozostawia wątpliwości, że nasza Ziemia, nasz system planetarny będzie miał swój kres. I kreśli różne warianty jak to może wyglądać. Gdy ktoś czyta po raz pierwszy fragmenty Pisma Świętego dotyczące końca świata, to może przeżywać pewnego rodzaju dreszcze, przerażenie. Tak wzrasta napięcie między ludzkością – która niejednokrotnie chce sobie ułożyć życie we własny sposób, nieraz bardzo daleki od prawa Bożego -, a Bogiem. Że Bóg postawi granicę szaleństwu ludzkiemu. Dlatego znaki na niebie, na księżycu, na gwiazdach i ogromne zamieszanie wśród ludzi. Na pojawienie się tych wydarzeń Pan Jezus każe oczekiwać światu. Jeżeli pytamy jak może wyglądać koniec świata, to trzeba patrzeć w oczy tych, którzy przeżyli trzęsienie ziemi, przeżyli wybuch wojny, bomby atomowej, którzy byli świadkami tych ataków terrorystycznych, które miały miejsce w Nowym Jorku lub Paryżu. Ale każdy ma swój koniec świata, czyli śmierć. Jego prywatny koniec świata. I nas interesują słowa Chrystusa, Jego Ewangelia. Jego wezwanie: czuwajcie, bądźcie gotowi. My jako uczniowie Chrystusa wierzymy w inną sprawiedliwość, nie tą ziemską, w inny sąd. Ludzkie sądy czasem dalekie są od sprawiedliwości.
Jeśli dziś patrzymy w przeszłość, tą przeszłość niedaleką – lata 80-te i następne, czasy w których przyszło żyć naszemu pokoleniu. Ale przede wszystkim patrzymy na ludzi. Wyobraźnią, sercem jesteśmy przy tych, którzy odeszli. Widzimy ich na tle ówczesnej Polski zmagającej się o nowy kształt, sprawiedliwy kształt jutra. Tam chodziło o przebudowę Polski na kraj bardziej sprawiedliwy, bardziej życzliwy ludziom, bardziej ludzki. Pamiętamy czas stanu wojennego. Okres, który sprawdzał ludzi, sprawdzał ludzkie charaktery. Wiem że byli tacy, którzy mówili wbrew tzw. „zdrowemu rozsądkowi”, że tej walki przegrać nie można. Nie można pozwolić by niesprawiedliwość, przemoc, kłamstwo, zbrodnia zwyciężyły. Gdyby nie było tamtego czasu, tamtego dnia, tego niepokornego społeczeństwa polskiego, na pewno nie byłoby tego późniejszego zwycięstwa. Czy nie łaska, że dane nam było spotkać w tym czasie ludzi z marmuru, z kamienia, ludzi z pięknym charakterem, którzy potrafili solidarnie walczyć o dobro wspólne. Narażali się nie tylko na straty materialne, ale ryzykowali utratą wolności, zdrowia, a czasem nawet życia. Narażali nie tylko siebie, ale i swoje rodziny, przyszłość swoich dzieci.
Polacy jak wiemy zadziwili świat. Mówię Polacy, bo chyba nie można wymienić żadnej grupy zawodowej, która nie byłaby zaangażowana w przebudowę Polski w ówczesnym czasie. Etos Solidarności zachwycał wszystkich. Nazywany był „polski czyn”. Ten „polski czyn” zapoczątkowany przez Solidarność pozostanie jednym z największych czynów w historii w Polsce i na Zachodzie. Bo Zachód nie byłby zdolny do takich poświęceń. Ludzie Solidarności uczyli – zresztą nadal uczą – jak pozostać człowiekiem w świecie kłamstwa, niesprawiedliwości i zbrodni. Jak żyć godnie w niegodnych czasach. W jaki sposób zasłużyć na miano syna Polskiego Narodu. Nie potrafimy powiedzieć jednoznacznie ile im zawdzięczamy. Czy wobec tego mogą nam być obojętni, czy może ich ofiara przejść bez echa? Dlatego pochylamy się dziś nad ich mogiłami. Nad mogiłami tych, których działalności, których życiu i śmierci Polska wolna i suwerenna wiele zawdzięcza. Oto ich imiona i nazwiska:
Ks. Stanisław Kołtak
Ks. Alfred Solarski
Stanisław Banach
Tadeusz Bernacki
Maria Bilewicz
Edward Chruszcz
Jacek Czekaj
Ryszard Czyżowicz
Antoni Dacyl
Ryszard Drej
Kazimierz Dubas
Elżbieta Dubiel
Roman Fortuna
Stanisław Galon
Andrzej Garbarczyk
Eligiusz Garbarczyk
Krzysztof Garbarczyk
Aleksander Gawlewicz
Adam Gleń
Karol Głowa
Ludwik Gowin
Ryszard Grabowski
Adam Gryc
Jan Henzel
Stanisław Herod
Adam Jucha
Franciszek Kamecki
Sylwester Kołodziejczak
Stanisław Kopera
Grzegorz Król
Waleria Kuczwara
Andrzej Kulig
Marian Kulig
Stanisław Kulig
Jan Kutrzeba
Barbara Lach
Ryszard Libucha
Zbigniew Łoziński
Andrzej Materowski
Marian Matysik
Józef Mazur
Maria Mazur
Józef Miziołek
Walerian Mocek
Henryk Mruk
Marian Myśliwiec
Ryszard Myśliwiec
Zofia Oberc
Leszek Ochyl
Ryszard Oleszkowicz
Jan Osika
Albin Pietrus
Bronisław Pięta
Wiesław Pilawski
Kazimierz Polak
Włodzimierz Potyrała
Barbara Powroźnik
Władysław Radelczuk
Franciszek Rolek
Małgorzata Rudnicka
Elżbieta Rychlec
Stanisław Schabowski
Ryszard Serwiński
Wiesław Skoczek
Henryk Skupiński
Anna Smalara
Michał Smalara
Stanisław Sobol
Wojciech Spólnik
Fryderyk Stec
Adolf Steczkowski
Ryszard Szczepański
Aleksander Szerląg
Teresa Szmigielska
Edward Szot
Stanisław Świdrak
Ździsława Świerz
Janina Świstak
Leon Tomasik
Wojciech Tomczyński
Leszek Twaróg
Andrzej Wójcik
Jan Wroński
Jan Zabawa
Adolf Zając
Stanisław Zając
Zofia Zborowska
Stefan Zbylut
Wacław Ziółkowski
Stanisław Zubel
Szczęsny Żurowski
Minęło 35 lat. Niema wśród nas prawie 100 osób. Przybywa grobów na jasielskich cmentarzach dzień w dzień. I aby nie zarosła pamięć sklerozą gromadzimy się raz po raz przy grobach. My także dzisiaj gromadzimy się tu, w kościele. Tu przed Matką Bożą i naszymi patronami, zanosimy ich do Boga dziejów przez śpiew „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. By już nie była skąpana we krwi, by nastąpił kres cierpienia. Przynosimy przed Boży tron ich miłość do Ojczyzny, ich życie poświęcone Polsce, ich ofiarę dla przyszłości, dla lepszego świata. Przed Boży tron – jak ktoś słusznie powiedział: co oni by zrobili bez Kościoła, bez Chrystusa, bez Ewangelii, bez Chrystusowego Krzyża, bez prawdy w Jego zmartwychwstanie? Gdzie byśmy poszli z naszym bólem, naszą krzywdą, naszą skargą?
Wiara, Ewangelia, Kościół, a przede wszystkim Bóg, to podstawowe punkty odniesienia, to fundament podtrzymywania nadziei, podtrzymywania tego trwania przy swoich, trwania Solidarności. Nie tylko ich wspominamy, ale skutecznie chcemy im pomóc. Znamy słowa Pisma Świętego, że zbawienną jest rzeczą modlić się za zmarłych, by dostąpili zbawienia. Być może czekają właśnie na Boże Miłosierdzie, gdyż przed najświętszym Bogiem – jak wiemy – nikt nie jest bez winy. Może przemówią do nas słowa: sługo dobry i wierny wejdź do radości swego Pana. Ale czekają na naszą wstawienniczą modlitwę, bo sami jak wiemy pomóc sobie nie mogą. Zresztą czym wspomożemy zmarłych; bez modlitwy, bez mszy św., bez komunii św., bez tego serdecznego przyczynienia się do miłosierdzia Bożego, by przyjął do Swego Królestwa naszych zmarłych. Dlatego, że my mamy dar Eucharystii, tej mszy św. w której uobecnia się tajemnica Chrystusowej śmierci, a także zmartwychwstania. Wiemy, że od tego wydarzenia i ofiary też dojrzało zbawienie każdego człowieka. Dlatego podczas każdej mszy św. patrzymy w stronę Kalwarii, a także w stronę pustego grobu. Pustego, bo Chrystus zmartwychwstał. Na każdym grobie czytamy informację: Tu spoczywa (czytamy imię i nazwisko). Ale jest grób z zupełnie innym napisem: Niema go tu. Niema go tu bo zmartwychwstał. Bo w tym samym grobie śmierć przemieniła się w życie. Chrystus nie powstał z martwych tylko dla Siebie, ale dla nas, dla naszego zbawienia. Żegnamy i darem komunii św., darem modlitwy, która może zaowocować „niebieską amnestią”, czyli odpustem, darowaniem. Pamiętamy o nich, bo wierzymy, że śmierć nie jest rzeczywistością ostateczną. Że po życiu, które kończy śmierć, Bóg ofiaruje życie bez końca. Tylko tam, gdzie jest Bóg, zaczyna się prawdziwe życie. Wierzymy, że kiedy zatrzasną się za człowiekiem drzwi doczesności, ma człowiek dokąd iść. Otwierają się przed nim bramy Domu Ojca. Pan Bóg dał nam życie na określony czas. Ale Boża perspektywa życia dla dzieci Bożych, to perspektywa nieskończonej wieczności. Tą prawdę objawił nam Chrystus. Proszę mi wierzyć mówi św. Paweł – głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Objawił ją Jezus Chrystus. A na innym miejscu mówi, że gdyby nie było zmartwychwstania, nasza wiara niema sensu, niema znaczenia, niema żadnej wartości. Bylibyśmy godni bardziej politowania od pogan i ludzi niewierzących.
Wierzymy, że tylko Bóg może dać człowiekowi prawdziwą przyszłość. Odrzucenie Boga, to odrzucenie życia, odrzucenie nadziei. Bo poza Bogiem niema innej ostoi. My wierzący wiemy, jaką wartość ma wiara. I może są tacy, którzy nam zazdroszczą. Niektórzy ateiści. Są tacy, którzy mówią: to wielka rzecz wierzyć, że istnieje zmartwychwstanie. Pięknie powiedział pod koniec swojego życia (…) gdy przeżywał starość swoją, powiedział: Dla mnie istnieje On – czyli Jezus Chrystus – i wiem, ze przyjdzie na umówione spotkanie. Dlatego można powiedzieć, że chrześcijanin ma przepis na zbawienie. Chrystusowy przepis. To osiem błogosławieństw. Złoty klucz do Nieba. Wiemy dla kogo Jezus zarezerwował Królestwo Boże. Wiemy kto będzie pocieszony, kto dostąpi miłosierdzia, kogo czeka wielka nagroda w niebie, kto będzie Boga oglądał. Wiemy kto może mówić: Pan moim światłem i zbawieniem,, Pan obrońcą mojego życia, Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, jak śpiewaliśmy dzisiaj przed Ewangelią. Ważne jest więc życie Ewangelią. Pan Jezus powiedział: kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki. Ten kto zostanie wierny do końca, będzie zbawiony. No i znamy także to „lekarstwo na nieśmiertelność” – Komunia
święta. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, nie umrze na wieki, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Błogosławieni, którzy przechodzą przez Ziemię dobrze żyjąc. Dla nich spełnią się słowa proroka Ezechiela: Oto ja tworzę groby wasze i dobędę was z grobów, abyście żyli. Powiedziałem i wykonam. I bliższe nam słowa Chrystusa: Nadchodzi godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach usłyszą głos Syna Bożego. I ci, którzy pełnili dobre czyny pójdą na zmartwychwstanie w życiu. Dobre czyny. Chrześcijanin więc z nadzieją i ufnością wkracza w bramy śmierci. Wierzy, że istnieje inny świat. I to jest właśnie Ewangelia, Dobra Nowina – jak mówi św. Paweł. Objawił ją Jezus Chrystus. Objawił ten, który do końca nas umiłował.
J.M.