Dziesięć rad dla Naszej Polski
Żadnych złych emocji
Najtrudniejsze będzie właśnie wyzbycie się złych uczuć,
złych emocji, jakie przez ostatnie lata narosły w nas wobec
panującego obecnie reżimu i jego sługusów. Tu musimy
napić się zimnej wody – żadnych działań w emocjach,
żadnego odwetu, dla samego tylko odwetu. Jeśli
nie powściągniemy sprawiedliwej żądzy rewanżu, nic
dobrego nam nie wyjdzie, będziemy jedynie lustrzanym
refleksem tego, co teraz tak nas oburza i mierzi. Zmiany
muszą być zaprojektowane – a potem realizowane –
przez sztab zimnych do kości graczy. Kto wie, może nawet
trzeba będzie (choć to najbardziej obrzydliwe) tego
i owego z obecnego świecznika dokooptować, posłużyć
się jego kompetencjami, możliwościami, doświadczeniem.
A więc po pierwsze: zimna głowa!
Jądro ciemności
Od lat piszę o tym samym, do znudzenia, ale uważam,
że nie wolno przeoczyć tego najbardziej kardynalnego
punktu oparcia Peerelu w teraźniejszości, kotwicy
postkomuny, która trwa i rozpiera się w III RP. Mowa
oczywiście o tzw. służbach specjalnych – dawnych
i obecnych – o pewnym typie bandyty, który zalągł się
w tych służbach i kompletnie je zdeprawował.
Odbudowę Polski, po dewastujących „czasach tuskich”,
które historycy kiedyś opiszą gorzej niż osławioną
epokę, gdy na polskim tronie zasiadali Sasi z dynastii
Wettynów, należy rozpocząć od rozwalenia obecnego
układu służb specjalnych. Tu właśnie potrzebna jest
zimna głowa i brak sentymentów . Służby muszą być
zorganizowane na nowo i oddane pod władzę ludzi,
których patriotyzm nie budzi najmniejszej wątpliwości.
Na tych łamach szczegółowo opisywałem program
naprawy polskich służb, więc teraz hasłowo jedynie
wspomnę o tym, że wszystkich wysokich oficerów –
won!, aferzystów natychmiast pod sądy, a starych komuchów
i ich dzieci należy poddać gruntownej obserwacji.
Nowe służby – podległe Biuru Informacji Kryminalnych
i Biuru Informacji Specjalnych – skupią się na
działalności mającej osłaniać polski rynek, gospodarkę,
obywateli i polskie interesy międzynarodowe. Proste?
Pewnie, ale dlatego tak trudne do przeprowadzenia.
A więc po drugie – służby specjalne.
Walka z korupcją
Polska sytuuje się dziś niedaleko Ukrainy, jeśli chodzi
o skalę korupcji, która widoczna jest w sferze publicznej.
Od poziomu lokalnych samorządów do samego szczytu
władzy w Warszawie szaleją korupcyjne kliki i sitwy.
Walka z korupcją to walka o obecność Polski w cywilizowanym
świecie. Poziom korupcji pokazuje, ile mamy
realnej demokracji i wolnego rynku. A więc, po trzecie –
bezwzględna walka z korupcją.
Spolonizować media
Polski rynek medialny jest dziś ukształtowany tak
jak w typowej afrykańskiej kolonii, tuż po formalnym
opuszczeniu jej przez kolonizatorów. Mamy media
niemieckie, mamy media głoszące propagandę rosyjską,
a stosunkowo najmniej mamy mediów polskich,
nastawionych na działania zgodne z polską racją stanu.
Musimy dążyć do ponownego podziału polskiego
rynku medialnego. Jakie bowiem mamy media, taką
mamy jakość opinii publicznej i tak mamy poukładane
w głowach milionów naszych obywateli. Stosunkowa
„letniość” Polaków i ich brak wyczulenia na zagrożenia
dla polskiej niepodległości biorą się wprost z rozwiniętej
i bezczelnie głośnej działalności usadowionej
w największych mediach agentury wpływu.
Po czwarte więc – spolonizować media.
Oligarchowie
Polscy milionerzy, najwięksi bogacze – to
dziś niemal bez wyjątku beneficjenci okrągłego
stołu, ludzie, którzy rozgrabiając dobra
społeczne, napchali swoje kieszenie, a teraz
albo działają agenturalnie na rzecz obcych
interesów, albo też nie bardzo wiedzą, co
dalej robić, i trwonią to, co już zgromadzili.
Obecność oligarchów to kolejny dowód na
postkolonialność naszej dzisiejszej państwowości.
Bez bezpieki i późniejszej pomocy
postkomunistycznych służb specjalnych ci
ludzie nic sobą nie reprezentują. Wielkość ich
majątków pokazuje skalę korupcji i patologii
obecnych w polskiej gospodarce. Wolny rynek
może ruszyć do działania jedynie wtedy,
gdy przezwyciężymy zjawisko oligarchizacji
naszej gospodarki. A więc, po piąte – pozbyć
się oligarchów i ich wpływowego otoczenia
Wymiana elit
Polska kultura, nauka i przedsiębiorczość,
a nawet sport są dziś na szarym końcu w światowym
wyścigu. Przyczyną takiego stanu rzeczy
nie jest jednak genetyczny brak zdolności
występujący wśród ludzi mieszkających nad
Wisłą. Mechanizmem, który tak nas blokuje
i zubaża, jest postsowiecka mentalność dzisiejszych
samozwańczych elit – to one właśnie
nie są zdolne do tworzenia wspaniałych, świeżych
artystycznie dzieł, projektów czy odkryć
naukowych. Tak długo służyły Moskwie, że
teraz skłonne są służyć każdemu, byle tylko
zrzucić z siebie „piętno polskości”. To „elity”,
które zostały nawiezione, jak zły obornik,
ze Wschodu, na bagnetach armii sowieckiej
i prawem kaduka zastąpiły tradycyjne warstwy
wyższe, które dotąd kształtowały życie
nad Wisłą. A więc, po szóste – należy uruchomić
wszelkie mechanizmy wiodące do odbudowy
prawdziwej elity Polski i wyrzucenia na
jej margines ludzi związanych dziś z Adamem
Michnikiem i TVN – postsowieckie elity nie
stworzyły bowiem, przez ostatnie dwadzieścia
pięć lat najmniejszej nawet oryginalnej
i pożytecznej wartości.
Szturm na scenę polityczną
Polską od okrągłego stołu, z małymi przerwami,
rządzą wybrańcy generała Czesława
Kiszczaka – coraz starsi, coraz bardziej zapiekli,
coraz bardziej odmóżdżeni. Potraktujmy
zatem nadchodzący szturm PiS jako
taran do bramy odpowiedzialności za nasz
kraj. PiS musi rozwalić zetlałą już bramę
III RP i doprowadzić do tego, że na najwyższe
piętra władzy wedrą się nowi ludzie, wartościowi,
nie biorący się z zasady doboru negatywnego
– jak już nigdzie mi nie idzie, to zabiorę
się za uprawianie polityki. Tak więc, po
siódme – uspołecznienie PiS i świadoma rola
taranu, jaką wyznaczy swojej partii Jarosław
Kaczyński. PiS ma być taranem dla prawdziwych
ruchów obywatelskich i ludzi, którym
nieobojętny jest los Polski. PiS powinien stać
się taranem torującym drogę dla Nowej Polski.
Zatrzymać wypływ krwi
To, co teraz napiszę, wiąże się bezpośrednio
z poprzednim postulatem. Po prostu dzisiejsza
opozycja, jeśli chce odegrać ważną rolę
w naprawie polskiego państwa, musi odblokować
drogi awansu i spełniania się w życiu dla
pokolenia dzisiejszych dwudziestolatków. Oni
nie mogą wyjechać z Polski. Stanie się tak tylko
wtedy, gdy rozbije się klikową stratyfikację
społeczną dzisiejszej Polski – jeśli nie skończymy
z postpeerelowskim systemem karier,
ostatni młodzi ludzie opuszczą nasz kraj. Tu
nie można zadowolić się jedynie komunałem
mówiącym o tym, że rząd Tuska skrzywdził
całe pokolenie, wyrzucił je na ekonomiczną
emigrację. Młodzi ludzie muszą zostać nad
Wisłą i tu zakładać rodziny, rodzić młodych
Polaków, inaczej – bez żadnej wojny – stracimy
odwieczną przyczynę, dla której istnieje
polskie państwo. A więc, po ósme – przywrócić
młodym sens życia nad Wisłą.
Sprawić, by polskie zdanie było słyszane
Musimy pozbyć się ludzi, którzy mają w sobie
głębokie kompleksy wobec świata. Modelowymi
przykładami są tu – niezbyt inteligentni
i przepełnieni kompleksami własnymi –
Donald Tusk i minister spraw zagranicznych
Radosław Sikorski. Polska nie jest po to, aby
komuś schlebiać, aby płaszczyć się przed teoretycznie
wielkimi. Jesteśmy światłym narodem,
który ma wielką kulturę i tradycję, ale
także ogromną dynamikę i zdolności do zmieniania
świata wokół. Zasłużyliśmy zatem na
przywódców, którzy jasno i bez kompleksów
potrafią stawiać polskie sprawy i dążenia na
forum międzynarodowym. Po dziewiąte zatem
– musimy odpowiedzieć sobie na pytanie:
po co istnieje polskie państwo? Rezultatem takiego
rozważania stanie się śmiałe i umiejętne
uprawianie polityki międzynarodowej. Tego
nie uczynią jednak ludzie, którzy nie do końca
czują się Polakami i z tego powodu w ogóle
czują się gorsi od reszty wolnego świata.
I najważniejsze – zdobyć władzę!
Właściwie bagatela – aby zrealizować wszystkie
wymienione postulaty, które stanowią
zaledwie szkic do poważnego programu, należy
zdobyć władzę. Jak to uczynić? Sama nie
wpadnie w pisowskie gąbki. Trzeba działać,
rozmawiać z ludźmi. Jeżdżąc od kilku lat po
naszym kraju, widzę, jak ze spotkania na spotkanie
przybywa ludzi. Jak rośnie poziom dyskusji,
potężnieje siła i determinacja słuchaczy.
To zwykła praca, która wykonywana uczciwie
i „pożytków własnych zapomniawszy”, przynosi
dobre owoce.
Tak więc skoro skromny reporter może,
to co dopiero tuzy naszej opozycji. Czas jednak
wyjść zza biurek i wyjechać z Warszawy.
Niepodległościowa pielgrzymka powinna się
rozszerzać i docierać w każdy zakątek naszego
kraju. Polska Fabryka Niepodległości musi
działać na pełnych obrotach… Wtedy przejęcie
władzy stanie się banalnie proste – jak skreślenie,
na wyborczej kartce, antypolskiej hołoty.
CZAS STEFCZYKA – nr 110 sierpień 2014