RYSZARD KUKLIŃSKI.

Ryszard Kukliński Urodził się 13 czerwca 1930 r. w Warszawie. We wrześniu 1947 r. jako ochotnik został wcielony do wojska i skierowany do wrocławskiej Oficerskiej Szkoły Piechoty N 1, którą ukończył 3 września 1950 r. Dwa tygodnie później skierowano go do Piły, gdzie najpierw był dowódca plutonu strzelców, a potem 9 Pułkiem Piechoty. W lipcu 1952 r. wziął ślub ze ślązaczką Joanną Elżbietą Christ. Synowie: Waldemar (ur. 1953) i Bogusław (1955).

W 1955 r. awansowany na kapitana. Jesienią 1957 r. po raz pierwszy zetknął się z Wojciechem Jaruzelskim i był jego podwładnym w 12. Dywizji Zmechanizowanej w Szczecinie. Jesienią 1961 r. został słuchaczem Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie, którą ukończył po trzech latach z wynikiem bardzo dobrym. We wrześniu 1963 r. uzyskuje stopień majora. Rok później został skierowany do służby w Sztabie Generalnym WP. Wtedy poznał ofensywne plany wojsk Układu Warszawskiego względem państw zachodnich. W czerwcu 1967 r. podjęto decyzję o wysłaniu go do pracy w Komisji Nadzoru i Kontroli w Wietnamie. Wyjechał tam w listopadzie tego roku, na dwa miesiące przed ofensywą Tet, komunistycznej partyzantki na Sajgon broniony przez siły demokratyczne przy wsparciu oddziałów amerykańskich. Przebywał tam do maja 1968 r.

Po dramatycznych wypadkach na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. i użyciu wojska do rozprawy ze społeczeństwem, a także znając plany Sowietów wobec Zachodu, które spowodowałyby śmierć milionów Polaków, Kukliński zaczął myśleć o konspiracyjnym sprzysiężeniu w wojsku. Zaczął rozważać możliwość skontaktowania się z Amerykanami, by zaoferować im na wypadek wojny plan akcji sabotażowej wobec wschodniego agresora. Uznał, że pomocna może tu być jego pasja żeglarska i możliwość wpłynięcia, podczas rejsu, do jednego z portów zachodnioeuropejskich. 11 sierpnia 1972 r. jacht „Legia”, którym płynął Kukliński z wieloma kolegami wojskowymi i dwójką młodych ludzi (jednym był syn Bogdan), zawinął do portu Wilhelmshaven (NRF). Tam zamknął się w kajucie i napisał po angielsku (specjalnie: śmieszną wręcz angielszczyzną i niezgrabnym charakterem pisma) list adresowany do Ambasady USA w NRF. Treść listu, w tłumaczeniu na polski, brzmiała:

 

Drogi Panie

Przepraszam za mój angielski. Jestem oficerem z komunistycznego państwa. Chciałbym spotkać się (potajemnie  z oficerem amerykańskich sił zbrojnych (w randze podpułkownika, pułkownika). 17 lub 18, 19 sierpnia będę w Amsterdamie lub 21, 22 w Ostendzie. Mam niewiele czasu. Jestem z moimi towarzyszami i oni nie mogą wiedzieć.

W Amsterdamie zatelefonuję do amerykańskiej ambasady (attachat wojskowy).

                                                                                                  P.V.

   P.S. Ten oficer musi mówić po  rosyjsku lub po polsku.

 

Do spotkania z dwoma oficerami amerykańskiego wywiadu doszło 18 sierpnia 1972 r. na dworcu w Amsterdamie. Ci amerykanie, to: Walter Lang i Henry Morton (Estończyk z pochodzenia). W trakcie tego spotkania złożył on „deklarację intencji” o treści:

 

My, Polacy, w następstwie podziału świata na dwa obozy znaleźliśmy się w strefie wpływów sowieckich. Nie był to jednak nasz wybór. Nie chcemy uczestniczyć w  wojnie przeciwko NATO, przeciwko Zachodowi. Pragniemy wycofania się Polski z Układu Warszawskiego. Czy waszym zdaniem jest szansa nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie ? Po to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu, by pomóc w działaniach w polskim interesie narodowym ?

 

Polak zrobił wielkie wrażenie na swych rozmówcach. W raporcie do swoich przełożonych określili go słowami: poważny, zdecydowany, dumny, inteligentny, szorstki. Uznali, że jest „człowiekiem o zdecydowanie ponadprzeciętnej inteligencji i zdolnościach”. Dodali: To bardzo szczery człowiek albo piekielnie dobry aktor.

W noc po spotkaniu nie zasnął ani na chwilę. Powtarzał sobie: Poszedłem na wojnę, a na wojnie dzieją się różne tragiczne rzeczy.

Oficjalnie władze amerykańskie wydały zgodę na współpracę dopiero po około 9 miesiącach po tym spotkaniu. Operacja otrzymała hasło „Mewa”, a on pseudonim „Jack Strong”. Oficerowie wywiadu chcieli, aby ich nowy współpracownik był płatnym agentem CIA (absolutnie nie chciał przyjmować żadnych pieniędzy za współpracę), a jemu samemu śniło się zawiązanie spisku w polskim wojsku. To mu odradzono argumentując szybką najprawdopodobniej wpadką i odwetem. W. Lang mówił: Możesz nam przekazywać informacje, abyśmy nie działali po omacku. Podobno u was krąży takie powiedzenie „Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”, a u nas jest odwrotnie. Jeżeli będziemy znali posunięcia wroga, będziemy wiedzieli, jak go w porę powstrzymać. Twoja Ojczyzna tylko na tym zyska. Takie postawienie sprawy przez Amerykanów było wielkim zawodem dla Polaka – chciał zawiązania antysowieckiego spisku, a nie tylko współpracy jednego z oficerów. Kilka miesięcy upłynęło zanim, po powrocie do kraju, zdecydował się na kontakt w Warszawie. Do kontaktów z Kuklińskim, dobrze oceniając przyszłe korzyści, amerykanie specjalnie ściągnęli z Meksyku do Warszawy Davida Warnera Fordena, doświadczonego oficera CIA. Do pierwszego ich bezpośredniego kontaktu doszło 25.06.1973 w Hamburgu.

W kolejnych latach musiał czynić zabiegi, aby nie być skierowanym do pracy w terenie, ale pracować w Sztabie Generalnym WP i mieć dostęp do najważniejszych dokumentów. Miał coraz większą wiedzę i utwierdzał się w przekonaniu, że „Wojsko Polskie nie służy narodowi, ale interesom ZSRR”. Powtarzał sobie: Ja nie przysięgałem, nie przysięgałem, że jako polski żołnierz będę służył interesom sowieckim.

Pierwsze materiały (fotografie tajnych strategicznych dokumentów wojskowych) przekazane wywiadowi amerykańskiemu analitycy CIA w styczniu 1973 r. uznali za „niezwykle cenne”.

3 maja 1974 r. został głównym specjalistą w kluczowej dla każdej armii jednostce jaką są sztabowe komórki operacyjne – swego rodzaju „mózg” wszystkich armii świata.

R. Kukliński tak przedstawił plan zagłady, przygotowany przez sowieckie imperium: Wiedza o tym, co ma się stać, gdy zacznie się wojna, była przerażająca. Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba  wybuchu atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu. To było moje wyjątkowe zadanie. Inni dbali o mundury, o buty, o kiełbasę, o naprawę czołgów. A ja nie mogłem nie myśleć, co te grzybki oznaczają. Musiałem na tych mapach rysować długie warkocze, które wyznaczały strefy skażeń promieniotwórczych, mające zagrodzić Armii Czerwonej drogę do serca Europy. Jeden taki warkocz układał się na linii Wisły, w poprzek kraju, bo u nas przeważnie wieją wiatry północno – zachodnie. Tam miały pójść uderzenia powyżej jednej megatony, przecinające Polskę na pół. A drugi taki warkocz wyznaczałem w zachodniej części kraju.

 

W latach 1972 – 1977 „Mewa” przekazał Amerykanom ok. 20 000 stron tajnych dokumentów, w 1978 r. kolejne 5 000 stron. Ustalono, że łącznie przekazał ok. 40 000 stron tajnych dokumentów. Raporty Kuklińskiego otrzymywało ok. 20 najwyższych urzędników spoza agencji wywiadowczych. Wśród nich byli: prezydent, wiceprezydent, sekretarze stanu i obrony, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego ora szef Komitetu Szefów Sztabów.

 

W drugiej połowie października 1981 r. szef CIA William Casey został przyjęty przez papieża Jana Pawła II na kolejnej nieoficjalnej audiencji. Tym razem tematem spotkania był „kryzys polski”. Casey powiedział Papieżowi „za dużo” dając do zrozumienia, że USA mają agenta w Sztabie Generalnym WP i przekazał informację, którą Amerykanie uzyskali od Kuklińskiego. Było to wbrew stanowczym żądaniom Polaka, by „oszczędnie  operować informacjami uzyskanymi od niego”.   Tłumaczem w tym spotkaniu był duchowny zwerbo -

wany przez polski wywiad i tę sugestię przekazał do polskiego wywiadu.

Drugiego listopada, po spotkaniu w biurze gen. Wacława Szklarskiego, Kukliński zrozumiał, że jego dekonspiracja jest sprawą dni, a może godzin. Wysłał Amerykanom m. in. takie dwa zdania: Zwracam się z pilną prośbą o instrukcje w sprawie ewakuacji z kraju mnie i mojej rodziny. Proszę wziąć pod uwagę, że granice państwowe są już prawdopodobnie dla nas zamknięte. Został ewakuowany (z żoną Joanną i synami Waldemarem oraz Bogusławem) z Polski przez pracowników Ambasady USA w Warszawie w nocy z 7 na 8 listopada 1981 r. do Berlina Zachodniego.

Proces R. Kuklińskiego odbył się 4 i 23 maja 1984 r. przed Sądem Warszawskiego Okręgu Wojskowego pod przewodnictwem płk. Władysława Monarchy. Wyrok: kara śmierci, pozbawienie praw publicznych na zawsze i konfiskata mienia. 27 września 1984 r. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.

Po przetransportowaniu do USA pułkownik zmienił wygląd i był starannie chroniony przez amerykański wywiad. Został cenionym konsultantem CIA. Prawie nie udzielał się medialnie. Jednak Jego wywiad dla paryskiej „Kultury” (Wojna z narodem widziana od środka) z 1987 r. wywołał wielki rozgłos. Obnażał całkowite uzależnienie Jaruzelskiego od Moskwy i kulisy przygotowań do stanu wojennego. Pozbawiono go także wszelkich stopni wojskowych. Drugi głośny wywiad pułkownika, to ten udzielony we wrześniu 1992 r. i opublikowany na łamach „Washington Post”. Wypowiedział w nim słowa, które wzbudziły strach wśród postkomunistów i ich sojuszników z „solidarnościowym” rodowodem. Powiedział m. in.: Sądzę, że muszę ujawnić to, co zrobiłem. Moje motywacje. Moje cele. A do tego konsekwencje. I jak mnie sądzić na podstawie tego, co uczyniłem.

Po 1989 r. w wojsku przez kolejne lata rządzili absolwenci sowieckich uczelni i nie była w ich interesie rehabilitacja R. Kuklińskiego. Niestety, nie dążyli do tego politycy „solidarnościowi”, od których taka decyzja zależała: L. Wałęsa, Bronisław Komorowski, Janusz Onyszkiewicz, Jerzy Milewski, Jacek Merkel – wymieniam tylko tych, którzy oficjalnie byli temu przeciwni. Swoją role odegrał w tym Karol Modzelewski, który głosił, że „ Pułkownika można ułaskawić, ale nie można go w zgodzie z prawem uniewinnić”.

Premier Hanna Suchocka interweniowała kanałami dyplomatycznymi „…by nie pozwolono mi jechać do Polski” – żalił się Kukliński.

Żarliwym obrońcą pułkownika był Zbigniew Herbert, który w kilku tekstach opublikowanych w „Tygodniku Solidarność” domagał się natychmiastowego anulowania wyroku i przywrócenia Kuklińskiemu obywatelstwa polskiego. 5 grudnia 1994 r. wysłał w tej sprawie list do prezydenta L. Wałęsy. W nim m. in.: Mija kolejna rocznica ogłoszenia stanu wojennego. Pora stosowna do refleksji nad losami Polaków. W tych dniach nie opuszcza mnie myśl o człowieku, który stał się symbolem walki znakomitej części naszego społeczeństwa z obca przemocą. Tym człowiekiem jest Ryszard Kukliński, który przez wiele lat toczył samotną walkę, w cieniu grożącej mu w każdym momencie śmierci – o sprawy najważniejsze: prawo do niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność narodową wreszcie.

 

Starania różnych osób i środowisk o rehabilitację R. Kuklińskiego napotykały po 1989 r. na silny opór środowisk postkomunistycznych przy wsparciu postaci z dawnej opozycji. 21 kwietnia 1997 r. w waszyngtońskim biurze Zbigniewa Brzezińskiego, zaangażowanego w rehabilitacje pułkownika, rozpoczęło się przesłuchanie Kuklińskiego. Powiedział on m. in.: Od czasów, które były tłem mojej działalności i były przedmiotem mego przesłuchania, minęło wiele czasu. Zginął ZSRR, Polska uzyskała niepodległość i toruje sobie drogę do NATO. Bohaterów tych przemian jest tak wielu, że moja skromna osoba już się przy tym nie mieści. Nie widzę siebie obok Wałęsy i Jaruzelskiego. … Dołożyłem jakąś cegiełkę do tego, co się stało.

 

2.09.1997 r. zapadło postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pułkownika. W uzasadnieniu napisano m. in.: Nie sposób jest traktować czynów płk. Kuklińskiego jako działania na rzecz obcego mocarstwa, albowiem rzeczywisty cel jego działalności wywiadowczej (dobro Polski) kwestionowany być nie może. Postkomunistyczne środowisko wojskowe nie przestało oczerniać Kuklińskiego, umniejszać jego zasług dla Polski.

Ważnym wydarzeniem dla niego była audiencja (15.10.1994) u papieża Jana Pawła II i kilkadziesiąt minut rozmowy, które „stały się paliwem do życia na następne lata”.

27 kwietnia 1998 r. przybył do Polski. W czasie pobytu w Krakowie powiedział: Uważam się za zwykłego żołnierza Rzeczpospolitej, który nie uczynił nic ponad to, że spełnił swój święty obowiązek służenia Ojczyźnie w potrzebie. Był wszędzie witany z entuzjazmem.

30 kwietnia 1998 r. Senat USA zatwierdził przyjęcie Polski do NATO. Wskazano na zasługi w tym R. Kuklińskiego jako „pierwszego polskiego oficera w tym pakcie”.

R. Kukliński zmarł 11 lutego 2004 r. w Tampa, Floryda (USA), synowie zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach. Bogdan – w nocy z 31.12 na 1.01 1994 r.(utonął podczas krótkiego rejsu jachtem po zatoce), Waldemar – 6 lipca tego samego roku (na parkingu staranował go samochód).

 

Prezydent Lech Kaczyński podczas pogrzebu płk. Ryszarda Kuklińskiego: Gdy rozpoczynał swoją misję ratowania Polski sowieckie imperium było w ofensywie. Gdy wydawało się, że zawładnie ono Europą i światem, pułkownik rozpoczął swoją samotną walkę i odniósł zwycięstwo. Gdyby sowieckie imperium ruszyło na Europę, Polska przestałaby istnieć. I to jest miarą zasług płk. Kuklińskiego – jesteśmy! Wciąż mamy niezałatwione rachunki krzywd, ale jesteśmy.

 

Zbigniew Brzeziński: Kukliński okazał się bardzo pożyteczny, pozwalając USA lepiej  zrozumieć plany wojenne Układu Warszawskiego, radzieckie plany ataku na wielką skalę na Europę Zachodnią – włącznie, nawiasem mówiąc, z mało znanym planem wykorzystania broni nuklearnej od pierwszego dnia ataku na Europę Zachodnią.

 

Oceny:

1) Poznał najważniejsze tajemnice Układu Warszawskiego i w pojedynkę uchronił świat przed III wojną światową – opinia amerykańskich i polskich patriotów

2) Nie miał dostępu do istotnej wiedzy strategicznej Układu Warszawskiego, a swoją wiedzę czerpał z ogólnie dostępnych czasopism i periodyków wojskowych – opinia wychowanków moskiewskich uczelni wojskowych.

3) Nikt więcej od tego Polaka nie przyczynił się do obrony wolnego świata przed sowieckim zniewoleniem.

4) Ryszard Kukliński był i pozostanie na zawsze symbolem indywidualnej odwagi niezgody na sowieckie zniewolenie Polski.

5) Jeżeli przywróci się cześć, honor i uniewinni Kuklińskiego, to znaczy, że my nie mamy czci, honoru i że to my jesteśmy winni – W. Jaruzelski

 

Na podstawie książki S. Cenckiewicza „Atomowy szpieg” opracował K. Poniatowski

 

 

 

Dodaj komentarz